czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 3

Czekam na Nancy w salonie oglądając powtórkę Dr. House’a. Nerwowo stukam palcami o stolik do kawy.
Dlaczego mi o tym nie powiedziała? Dlaczego to ukrywa? Za każdym razem, kiedy pytam o moją rodzinę odpowiada wymijająco. Cały czas twierdzi, że nie znała moich rodziców dobrze. Skąd więc ma ich zdjęcia? Jeśli mam rodzeństwo muszę się z nim skontaktować. Może ono wie więcej, niż ja? Skoro jest starsze na pewno gdzieś pracuje. Ma dwadzieścia lat, ale co się z nim stało, kiedy Nancy mnie przygarnęła? Nie wiedziała, że mam kogoś?
Mam tysiące pytań w głowie i mam wrażenie, że mnie mdli.
Ciekawe, czy to dziewczyna, czy chłopak? A jeśli nie chce mnie znać? Może Nancy wie, że mam rodzinę, ale izoluje mnie od niej, żeby mnie nie zranić?
A co jeśli moje rodzeństwo nie wie, że istnieje? Wpieprzę się do jego życia z buciorami? Wolę nie.
Jedno jest pewne. Nie puszczę tego płazem i Nancy musi przygotować się na najgorsze.
Kiedy słyszę zgrzyt zamka zabieram zdjęcie ze stolika i wkładam do tylnej kieszeni jeans’ów.
- O mój Boże! – woła Nancy wchodząc do kuchni z siatkami zakupów. – Stałam w kolejce przez pół godziny, bo kasjerka nie miała drobnych. Co za debilka!
Idę do kuchni milcząc. Boję się tej rozmowy. A Nancy ma dobry humor.
- Jak pierwszy dzień w szkole? – pyta, wkładając masło i mleko do lodówki.
- Świetnie – odpowiadam obojętnie.
- Kay, wszystko okej? – unosi brew i bierze się pod boki.
- Zamierzałaś mi o tym powiedzieć? – wypalam i rzucam zdjęcie na blat. 
Jestem śmiertelnie poważna i tym razem jej nie odpuszczę.
Gdy jej wzrok pada na fotografię mina od razu poważnieje. Nancy wzdycha głośno. Jest zła.
- Co robiłaś w moim gabinecie? – warczy.
- Od tylu lat pytam cię o moją rodzinę, a ty za każdym razem powtarzasz, że albo nie znałaś moich rodziców, albo nie mam rodzeństwa. W takim razie skąd masz zdjęcia ze statku? I to – wskazuje na zdjęcie leżące na blacie.
- Nie będę o tym rozmawiać, Kayla – oznajmia stanowczo.
- Okłamujesz mnie – stwierdzam. – Jak mam ci ufać?
Nancy spuszcza wzrok i znowu bierze głęboki oddech.
- Nie chcę, żebyś się w to mieszała. To wielkie ryzyko. Nie chcę żebyś była w niebezpieczeństwie. Zbyt bardzo cię kocham – głaszcze mnie po policzku.
- Nie obchodzi mnie to. Znajdę jakiś sposób, żeby odnaleźć moje rodzeństwo – postanawiam.
Zabieram zdjęcie ze sobą i odchodzę.
- Możesz mi tylko powiedzieć płeć? – pytam na odchodne.
- Chłopak – szepcze załamanym głosem.
Spoglądam na nią ostatni raz i wbiegam po schodach na górę.


*

Nie przesypiam całej nocy. W mojej głowie kłębi się pięć tysiące pytań i nie znam nikogo, kto mógłby mi na nie odpowiedzieć. Chociaż jest jedna osoba. Mój brat. Ciekawe, gdzie mieszka? Może w Teksasie? Albo na Florydzie? A co jeśli w Australii lub we Francji?
Wychodzę z pokoju i kieruje się do łazienki. Drzwi od gabinetu Nancy są zamknięte. Na pewno zmieniła kryjówkę, żebym więcej tam nie weszła. Jeśli to zrobiła to znaczy, że ma coś do ukrycia.
Zagryzam wargę i rezygnuje ze skorzystania z łazienki. Zamiast tego zmierzam do gabinetu. Nancy śpi, słyszę jak delikatnie chrapie.
Kucam przy drzwiach, a następnie naciskam odstający panel. Nie dziwię się, że go tam nie ma.
Nancy mnie okłamuje. Kobieta, która mnie wychowała, którą traktuje, jak matkę, która jest dla mnie wszystkim i kocham ją ponad wszystko. Tak naprawdę okazuje się, że jej nie znam.
Wzdycham zrezygnowana i z powrotem kieruje się do łazienki.
Biorę szybki prysznic, a kiedy kończę owijam się ręcznikiem. Wracam do swojego pokoju i otwieram szafę.
Kątem oka wyglądam przez okno. Mój wzrok przykuwa postać stojąca na podwórku przy samochodzie.
Jest to blondyn, którego spotkałam wcześniej w szkole. Luke Hemmings.
Mimo że stoi bardzo daleko widzę, że patrzy na mnie. Bezczelnie patrzy na mnie w samym ręczniku.
Odwracam na sekundę wzrok, żeby powrócić z powrotem w to samo miejsce, ale…
Jego już nie ma.
Ubieram czarne, poprzecierane jeansy z wysokim stanem i krótki seledynowy top, ukazujący kawałek mojego brzucha. Na ramiona zakładam o rozmiar za dużą dżinsową kurtkę. Ubiór dopełniam bordowymi martensami.
Odprawiam swój codzienny rytuał z makijażem, tylko tym razem usta maluje również na bordowo.
Włosy kręcę lekko na lokówce, żeby zwiększyć ich objętość. Sprawdzam godzinę. Zostało mi piętnaście minut do lekcji.
Kiedy schodzę na dół Nancy wchodzi do domu w szlafroku i z pocztą w dłoni.
Bez słowa zabieram torbę na ramię i jednego banana, po czym zmierzam do wyjścia.
- Do ciebie – odzywa się, kiedy mijam ją.
Zatrzymuję się i odwracam, żeby odebrać kopertę. Nie jest zaadresowana. Piszę na niej tylko „Kayla”.
Widzę ciekawość i zaniepokojenie w oczach Nancy, dlatego postanawiam nie otwierać koperty dopóki nie wyjdę z domu.
Wkładam ją do torby i kieruję się do wyjścia.
- Kayla? – głos Nancy wydaje się obcy. – Przepraszam.
Spoglądam na nią udając niewzruszoną i wychodzę z domu.
Czuję się źle ze świadomością, że jestem dla niej obojętna, ale szok jeszcze mnie nie opuścił.
Wkładam słuchawki do uszu i szybkim krokiem zmierzam w stronę szkolnego budynku.
Postanawiam zapomnieć o chorej sytuacji w domu i myśleć o pozytywach, jakie mogą spotkać mnie dzisiaj w szkole.
Chociażby… Leslie. Jest całkiem miłą i sympatyczną dziewczyną. Mogłabym ją polubić, gdybyśmy spędziły więcej czasu razem.
Przy wejściu do szkoły na murku dostrzegam Less w towarzystwie Sophie.
Wyjmuję słuchawki z uszu, kiedy widzę, że obie machają do mnie.
Posyłam im słaby uśmiech i ruszam w ich stronę, ale w pewnym momencie zderzam się z kimś.
Od razu podnoszę głowę, żeby zobaczyć, kto to. To Luke. Wlepia we mnie swój bezczelny wzrok, co mnie onieśmiela. Nie pozwalam, jednak przejąć mu kontroli.
- Co robiłeś dzisiaj pod moim domem? – pytam z lekką pretensją. – Śledzisz mnie? Obserwujesz? Cokolwiek…
Luke parska śmiechem cicho.
- Czekałem na znajomego, mieszka obok ciebie – wyjaśnia krótko.
Czuję, jak się rumienię. 
Nie biorę tego pod uwagę. Stał pod moim domem. Patrzył na mnie. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że mnie obserwuje. Nie wymyśliłam sobie tego. Wiem, że trudno dostrzec to z tak dużej odległości, ale jestem pewna. Na 100%
No chyba, że stał tam i patrzył na mnie, ale faktycznie czekał na swojego znajomego. Kompletna kompromitacja.
- Poza tym to niemożliwe, żebym patrzył na ciebie. Nic nie widziałem w tym oknie – mówi, wzruszając ramionami.
Robię się osłupiała.
- Za dużo stresu, Kay – klepie mnie po ramieniu i odchodzi.
Nie wiem, co się dzieje. Patrzył na mnie, wiem to. Kłamał? Nie… Po co miałby to robić? Czy coś ze mną jest nie tak? Popadam w paranoje? Może za dużo o wszystkim myślę. Przede wszystkim o rodzinie.
Podchodzę do dziewczyn, które obdarzają mnie zdziwionym wzrokiem.
Nie… Nikt mi nie wmówi, że mi się wydaje. To ma sens. Szybko biegam, mam dobry wzrok. Może lepszy niż inni? To normalne.
Poza tym on wcale tak daleko nie stał. Sam próbował mnie wprowadzić w błąd.
Czekał na kolegę… Jasne. Chwileczkę… Obok mnie nie mieszka żaden kolega.
Mieszka Leslie.
- O czym rozmawialiście? – pyta od razu Leslie, obserwując, jak Luke wchodzi do szkoły.
- Nieporozumienie – wzruszam ramionami i siadam obok nich. – Leslie… Ty mieszkasz dom obok mnie, tak? 
- Oczywiście! Gdybym się przeprowadziła, wiedziałabyś – kładzie dłoń na moim ramieniu, którego przed kilkoma minutami dotykał Luke.
Luke kłamał. Nic mi się nie wydawało. Stał pod moim domem i patrzył na mnie.

*

- Jestem pewna, że go mam – mówię i przeszukuję swoją torbę. – Kupiłam go jeszcze w Filadelfi, jest naprawdę dobry.
Mowa o tuszu do rzęs. Zawsze noszę na wszelki wypadek w torebce, ale tym razem mam tyle rzeczy w środku, że nie mogę go znaleźć.
To niemożliwe, że go zgubiłam.
- Pokaż mi to – Leslie wyciąga ręce przez stół, żeby złapać moją torbę.
Siedzimy przy stoliku na zewnątrz w porze lunchu tak, jak wczoraj.
Kończę swoje nawiasem mówiąc, obrzydliwe, frytki i obserwuje, jak Leslie szuka tuszu.
Sophie zagląda jej przez ramię instruują, w która kieszonkę powinna zaglądać.
Po chwili dołącza do nas Dell trzymając pod pachą piłkę do koszykówki.
Ciężko oddycha i zabiera butelkę wody siostrze, która od razu go wyklina.
Przypominam sobie o porannym incydencie, kiedy widzę ich stolik.
Śmieją się i rzucają w siebie jedzeniem. Wyglądają, jak normalni licealiści, ale jest coś, co sprawia, że myślę inaczej. Przynajmniej to, że są dziwni. Tak, jak mówiLeslie.
- A co to? – brunetka wyjmują białą i już lekko pomiętą kopertę z mojej torby.
Zupełnie o niej zapomniałam. Nie było mnie w domu, więc mogę ją otworzyć teraz.
- Podaj – wystawiam dłoń.
Otwieram kopertę i wyjmuję z niej prostokątną karteczkę. Jest czarnego koloru, a nagłówek żółtego. Na środku piszę „Dark Night”. Jest to zaproszenie na piątkową imprezę, która zaczyna się o dziewiątej. Jestem zdziwiona czytając to, ale jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że jest to bilet VIP i mogę przyprowadzić dwie osoby towarzyszące.
Tym bardziej zaczynam się zastanawiać, kto włożył to do mojej skrzynki i dlaczego? Przecież ja tu nikogo nie znam. Mieszkam tu o dwóch dni i jedynymi znajomymi, jakich tu mam są Leslie, Sophie i Dell.
- Skąd to masz? – Less wyrywa mi zaproszenie z dłoni.
Jest oburzona i lekko zazdrosna.
- Nie mam pojęcia – wzruszam ramionami.
- O mój Boże! To zaproszenie do „Dark  Night” ! –piszczy Sophie i przygląda się kartce. – Kto ci to dał?
- Znalazłam w skrzynce – odpowiadam prosto. – Dlaczego to taka wielka sprawa?
- Pytasz się dlaczego? – wzburza się Leslie. – „Dark Night” to najbardziej ekskluzywny klub w Santa Monica! Wiesz… Dla celebrytów, bogatych nastolatek i ludzi ze znajomościami. Tylko kilka osób z liceum tam bywa. Wiesz… Elita.
- Nie dziw się, że jesteśmy zaciekawione – uspokaja mnie Sophie. – Dopiero się tu przeprowadziłaś, więc to trochę dziwne.
- W takim razie w ten piątek my pójdziemy się zabawić – oznajmiam uśmiechnięta. 


*

Każda z nas nie mogła doczekać się piątku. Byłyśmy podekscytowane, że idziemy do tak niesamowitego klubu! To był top temat tygodnia.
Przez kilka dni przestałam zaprzątać sobie głowę Nancy, moją rodziną, a zwłaszcza Luke’m. Zakopałam topór wojenny z Nancy. Obu wyszło to na dobre.
Postanowiłam jej nie mówić o moich planach szukania brata. I tak to zrobię.
Pozostawała tajemnica mojej nad zdolnej sprawności i niesamowitego wzroku.
Poza tym zauważyłam, że przez ostatnie dni nauka idzie mi, jak spłatka. To było najdziwniejsze. Nawet fizyka! A przecież fizyka to samo zło!
Kiedy wracam do domu rzucam torbę w przedpokoju i biegnę do siebie.
Nasz mały spacer po plaży trochę się przeciągnął, dlatego gdy jestem już w pokoju jest szósta wieczorem.
Wiem, że szykowanie się nie zajmie mi aż dwóch godzin, więc postanawiam zabrać się za pracę domową. Przy okazji będę miała wolny weekend.
Mina mi rzednie, kiedy widzę podręcznik od geografii. Zdaję sobie sprawę, że całą lekcje nie słuchałam nauczyciela tylko bazgrałam coś w zeszycie.
Kiedy czytam polecenie mam pustkę w głowie, a najgorsze jest to, że wyjaśnienia nie ma w podręczniku.
Wzdycham ciężko i czytam po raz kolejny zadanie. Cieszę się, że w domu jestem sama. Mogę się lepiej skupić.
Koncentruje się najbardziej, jak mogę i widzę rezultat. Zaczynam składać do kupy informacje, które znalazły się w mojej głowie i po chwili praca domowa jest gotowa.
Czuję, jak moja głowa pulsuje, więc od razu kładę się na łóżko. Odechciewa mi się imprezowania.
Jak to możliwe, że zrobiłam to zadanie nie pamiętając żadnego szczegółu z lekcji? Nawet nie pamiętam, jaki był temat! To, co się ze mną ostatnio dzieje zaczyna mnie przerażać.
To na pewno nie okres dojrzewania. Mam siedemnaście lat. Jak więc wytłumaczyć to wszystko. To, że wszystko robię lepiej, niż kiedyś. Ba! Lepiej niż inni. Nie jestem zarozumiała i nie zadzieram nosa, ale to widzę. Szybciej biegam, lepiej widzę, rozwiązuje skomplikowane zadania matematyczne w minutę.
Czy to jest aby normalne? Może jestem zmutowana? Moje jestem nad człowiekiem, jak z książki „Replika”? Może na świecie żyję dwanaście innych Kayli, które w tym samym momencie się nad tym zastanawiają? Ale gdybym była klonem nie mogłabym mieć brata. I nie miałabym rodziców.
Kay! Jesteś stuknięta! To tylko książka! Żyjesz w realnym świecie! Nie ma czegoś takiego jest bycie doskonałym lub nad zdolnym. NIE MA!
Z zamyślenia wyrywa mnie głos otwieranych drzwi. Słyszę jak Nancy rozmawia przez telefon. Postanawiam jej nie przeszkadzać i sprawdzam godzinę na zegarku. Było w pół do siódmej.
Decyduję wziąć szybki prysznic. Wychodzę z pokoju zostawiając telefon na łóżku i przechodzę przez korytarz do łazienki.
Zdejmuję z siebie przepocone ciuchy i wrzucam je do kosza na pranie, po czym wchodzę do kabiny prysznicowej.
Ciepłe strumienie wody spływają po moim ciele. Zmywają wszystkie zmartwienia.
Sięgam po waniliowy żel pod prysznic, kiedy słyszę głos Nancy.
- Tak… Wiem, jestem tego świadoma. Ale co mam zrobić? Dzwonili do mnie ze szkoły i dopominają się o badania krwi Kayli – mówi zdenerwowanym głosem.
Jestem zaciekawiona dalszą rozmową, więc zakręcam wodę. Dlaczego ją słyszę?
- Potrzebuję twojej pomocy, Andrew – prosi. – Tylko kopię, wyślij mi na mojego e-mail’a,
Znowu cisza. Podnoszę głowę. Wiem, dlaczego ją słyszę. Nancy musi być w swoim gabinecie. Wentylator i rury połączone są pewnie z łazienką.
Ciekawe, czy zmieściłabym się tam, żeby przejść do jej gabinetu?
- Czuje się dobrze, chyba już się zaaklimatyzowała – zmienia temat na moją osobę. – Znalazła zdjęcie syna Abigail.
Imię mojej mamy.
- Nie mogę jej ciągle okłamywać, ale nie mam wyjścia, chcę ją chronić. Poza tym oni tu są. On tu jest jej syn mieszka w Santa Monica, Andrew. To tylko kwestia czasu, zanim Kayla pozna prawdę o sobie.
Moje serce mało nie wyskakuje z piersi, kiedy słyszę jej słowa. Czuję, że to dla mnie za dużo, dlatego z powrotem odkręcam wodę, żeby nie słyszeć ich rozmowy.
Czuję się dziwnie. Kim jest Andrew i dlaczego Nancy rozmawiała z nim o mnie? Dlaczego mówiła mu o badaniach krwi, co go to obchodzi? Czy to jej facet? Skąd wie o mnie? I najważniejsze… Mój brat mieszka w Santa Monica i prawdopodobnie mam go na wyciągnięcie ręki. Ale co ze mną jest nie tak? Jestem adoptowana?
Potrząsam głową. To niemożliwe. Nie wiem, co ukrywa Nancy, ale to bardziej mnie motywuje do tego, że poznać prawdę o mojej rodzinie i odnaleźć mojego brata.
Wychodzę z wanny uprzednio zakręcając kurek. Ponownie w tym dniu owijam się ręcznikiem i idę do pokoju.
Rolety mam zasłonięte, więc na pewno nikt mnie nie widzi. Biorę do ręki telefon i okazuje się, że mam dwie nieodebrane wiadomości.
Jedna jest od Leslie, w której pisze, że przyjedzie po mnie o ósmej, a druga od… Nieznanego.

Popadasz w paranoje, Kay. Obok ciebie mieszka Leslie, masz rację. Ale nie zapominaj, że naprzeciwko mieszka mój znajomy. To właśnie na niego czekałem. Może się źle wysłowiłem, ale na pewno nie kłamałem. Ja nigdy nie kłamię, jestem tu po to, żebyś dowiedziała się prawdy. xx

Telefon upada na podłogę, a ja podbiegam do okna i odsuwam z niego roletę. Na dworze jest ciemno i pusto. Skąd Luke ma mój numer telefonu? I o co tu do cholery chodzi?!
Zamykam na chwilę oczy i biorę kilka głębokich oddechów. Podskakuje, kiedy słyszę, jak ktoś puka do drzwi, a po chwili wchodzi do pokoju.
- Gotowa na imprezę? – pyta Nancy, siadając na brzegu łóżka.
- Taa –mamroczę pod nosem i ponownie zasuwam roletę.
Podchodzę do szafy i zdejmuję z wieszaka sukienkę. Jest ona w kolorze różowego pudru w białe kropki. Ma szerokie ramiączka i głęboki dekolt między piersiami. W talii są małe wycięcia, które ukazują nagą skórę. Ma również odkryte plecy i sięga mi do połowy uda.
Nancy poprawia zamek na plecach i zbiera mi część włosów w kucyka, a resztę pozostawia rozpuszczone.
Zakładam czarne zamszowe buty za kostkę na białej platformie i obcasie zrobionych z gumy.
Siadam przy toaletce i wyjmuję kosmetyki.
- Z kim idziesz na imprezę? – Nancy przygryza wargę.
Widzę ją w lustrze.
- Z Leslie i Sophie – odpowiadam krótko. – Nie czekaj na mnie.
- Będziesz na siebie uważać? – splata ręce na piersiach i patrzy na mnie wyczekująco.
- Jak zawsze – wzruszam ramionami. – Od kiedy tak bardzo się przejmujesz moim bezpieczeństwem? 
Odwracam się do niej.
- Po prostu się martwię – podejmuje. – Santa Monica jest większym miastem, niż Filadelfia. Poza tym idziesz na imprezę z dziewczynami, których nie znam.
- Nancy zawsze mi ufałaś, a kiedy się tu przeprowadziłyśmy jest na odwrót – zauważam i powracam do czynności, którą przedtem robiłam.
Nakładam cienką linię eyeliner’a na powieki i tuszuje je. Potem maluje usta szminką na ciemnofioletowy.
Jestem już gotowa, a zostało mi tylko dziesięć minut. Nancy przez ten czas milczy.
Chowam wszystkie kosmetyki do szuflady i wstaje od toaletki.
- Kocham cię, Kay – mówi i przytula mnie do siebie.
Od kiedy jest taka czuła? Owszem wychowała mnie, jak własną córkę, ale od pewnego czasu utrzymujemy koleżeńskie stosunki. Przynajmniej czasami. Teraz Nancy jest nadopiekuńcza i wiem, że ma to związek z Andrew i wszystkimi tajemnicami, jakie kryje przede mną. Ciekawe, ile ich jeszcze jest?




Autorka: Happy Thursday! Dzień dobry, dziewczyny! Jak się dzisiaj macie? W poniedziałek zapierdzielamy do szkoły, przechodzę załamanie nerwowe z tego powodu, a wy? 
Za nami już trzeci rozdział. Dziękuje za poprzednie komentarze, naprawdę was kocham! <3 
Może pod tym uda mi się was poprosić o więcej komentarzy? 
Czy macie, jakieś propozycje? Co mogłabym zmienić? Chcielibyście, żebym założyła Twitter'a dla bloga? Albo Ask'a? Jestem otwarta na wasze propozycje.
Czekam na wasze opinie, miłego dnia! Pamiętajcie, jesteście pięknymi łabędziami! <3

Edit: Zmieniłam bohaterkę, która wyglądem odzwierciedla Leslie, zajrzyjcie do zakładki "kukiełki".

3 komentarze:

  1. ask ff byłby świetnym pomysłem, tt również.
    Czekam na nowy rozdział x
    Btw zapraszam do siebie ;)
    http://beside-you-lh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *_* Zajebisty rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń