poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 9


Nie wiesz, kiedy się w kimś zakochujesz. Raz może być tak, że jesteście przyjaciółmi od dzieciństwa albo na odwrót możecie się wręcz nienawidzić.
Oczywiście… Czasami pojawiają się te wyjątkowe początki. Nie wiesz, kim jest ta osoba i tak naprawdę cię to nie obchodzi, ale na jego widok serce szybciej ci bije i chcesz się uśmiechać. Jednak nadal pozostaje ci neutralny.
Potem przestaje być ci obojętny. Zaczynasz zwracać uwagę na jego charakter, wygląd i inne detale. Zapamiętujesz szczegóły i myślisz o nim często.
Następnym krokiem jest to, że zdajesz sobie sprawę, że lubisz go i chcesz spędzać z nim czas. Wiesz, że ci się podoba. Ale nic nie jest idealne.
Może okazać się, że jest żonaty, ma dziecko, jest mordercą, psychopatą albo ćpunem. Lub jeden z najprostszych przykładów. Jest zajęty.
Tak jest w moim przypadku. Ale moim problemem jest to, że ja nie chcę tego przyznać. Nie chcę przyznać, że mi się podoba i, że go lubię. Odtrącam do siebie tę myśl i skupiam się na innych sprawach. Nawet na nauce, która idzie mi, jak spłatka.
- Przestań się gapić – upomina mnie Leslie.
Siedzimy na zewnątrz kafeterii i konsumujemy lunch. Do dzwonka zostaje jeszcze dziesięć minut, a Sophie nadal się nie pojawia. Jesteśmy więc we dwie.
- Nie gapię się – obruszam się.
- Co w nim jest takiego cudownego? – pyta, przewracając oczami.
Luke w tym momencie podrzuca kawałek żelka i łapie go w ustach.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to dziecinne i głupie. Ja mówię, że to zabawne i całkiem słodkie.
- Nic – wzruszam ramionami.
Nie chce mówić o tym z Leslie. Po prostu nie potrafię mówić o swoich uczuciach i wolę tego nie robić. Preferuję zatrzymać to dla siebie.
Leslie patrzy na mnie „tym” wzrokiem.
- Myślisz, że tego nie widać? Kay, jeśli chcesz o tym pogadać to…
- Nie potrzebuję o tym rozmawiać, bo nic do niego nie czuję. On ma dziewczynę – przypominam.
- Masz rację, weź się za Calum’a – doradza i puszcza do mnie oko.
- Chyba nie potrzebuję chłopaka do szczęścia – podejmuję. – To nie jest takie proste, jak w filmie, więc nie biorę się tego. Wolę unikać rozczarowań i bólu.
- Nie unikniesz tego, jeśli twoje uczucia do niego są prawdziwie, a on nadal będzie z tą Sashą – mówi rozsądnie brunetka.
- Dlatego nie chcę się w to angażować. Najlepiej zerwać z nim kontakt – oznajmiam.
Leslie w odpowiedzi śmieje się krótko.
- Przypomnij sobie zeszły wieczór, w którym cię przytulił. Chciałabyś więcej takich chwil, prawda? – unosi brew.
Jestem zmęczona tym tematem i modlę się o dzwonek na lekcje. Mój wzrok opada ponownie na ich stolik. Luke obdarza mnie krótkim spojrzeniem i, jak zwykle mrugnięcie.
- Bronisz się od facetów murem i nie dopuszczasz ich do siebie. Jesteś przyzwyczajona do bycia samej i… Kayla, słuchasz mnie? – bulwersuje się Shallwood.
- Jasne – przytakuję i uśmiecham się do Calum’a, który siedzi obok Hemmings’a.
Nagle dzwoni dzwonek na lekcje. Wstaje od stolika i biorę do ręki tacę z pustą, plastikową miską po sałatce.
Wszyscy uczniowie schodzą się do wyjścia, więc robi się wielki tłok.
Leslie trzyma mnie za rękę, żeby nie zginąć w tłumie. Nagle znikąd pojawia się Hood obok nas.
- Znajdziesz dla mnie czas po lekcjach? – pyta z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie wiem, czy zasługujesz na mój cenny czas – odpowiadam mu tym samym.
- Nie masz wyjścia –wzrusza ramionami  i znika w tłumie.


*

Rozglądam się z Calum’em na korytarzu, kiedy kończę ostatnią lekcję, ale nigdzie go nie widzę. Nie ma mowy! Nie będę za nim latać, jak kretynka!
Stoję przy parapecie przez chwilę, ale on nadal się nie pojawia. Goń się, Hood!
Wzdycham poirytowana i kieruję się do schodów. Nie będę na niego czekać w nieskończoność.
Wychodzę ze szkoły, żegnając się ówcześnie z Leslie. Trzymam w rękach książki, które nie chcą zmieścić mi się do torebki, a w tym czasie dzwoni do mnie telefon.
Kiedy po niego sięgam książki wypadają mi z rąk na chodnik, a telefon przestaje dzwonić.
- Czekaj, pomogę ci – nieznajoma blondynka kuca obok mnie i pomaga pozbierać podręczniki.
Nie mogę zidentyfikować kim ona jest, dopóki nie podnosi głowy.
Staram się, żeby moja szczęka za bardzo nie opadła, ale jestem w szoku. Sasha, dziewczyna Luke’a pomaga mi pozbierać książki.
Co ona tu robi? Skąd mnie zna? Jeśli w ogóle zna. I dlaczego mi pomaga? Co za ironia. Naprawdę nie chcę mieć z nią nic do czynienia. Sam fakt, że jest ona w związku z Hemmings’em jest niekomfortowy.
- Poradzę sobie – stwierdzam i chwytam wszystkie podręczniki pod rękę.
Staję na nogach w tym samym czasie, co ona i zdaję sobie sprawę, że jest ona nienormalnie wysoka.
- Jestem Sasha – wystawia smukłą dłoń w moją stronę.
Ma szeroki uśmiech i duże, białe zęby. Jej długie blond włosy, falami opadają na ramiona. Nie ma na sobie mocnego makijażu, jest za to ubrana w zwykłe jeansy i czarny T-shirt. Jest bardzo piękna, trzeba to przyznać.
- Kayla – ściskam delikatnie jej zimną dłoń.
- Jesteś przyjaciółką Luke’a? Słyszałam o Tobie. To miło, że się tobą zaopiekował. Jesteś nowa, tak? – spytała ciepłym głosem.
Przyjaciółką? Serio? Czy ona jest zazdrosną desperatką, którą Luke okłamał?
Nie jesteśmy przyjaciółmi. On się mną nie opiekuje. Czy on o mnie coś mówi? Skąd wie, że jestem nowa? Nie mam ochoty na dłuższą rozmowę z nią, ale nie chcę być niemiła.
- Tak – kiwam głową ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Gdzie, do cholery, jest Calum, kiedy go potrzeba?!
- Ja też przeprowadziłam się tutaj miesiąc temu i nikogo nie znałam, wiem jak to jest. Ale spotkałam Luke’a i wszystko fajnie się potoczyło. Gdybyś miała wolny czas to możemy wyskoczyć na kawę, czy na zakupy – dyskretnie proponuje.
Jestem dosłownie w szoku, słysząc jej słowa. Mam ochotę odejść, ale wiem, że nie powinnam.
- Jasne – nawet nie wiem, dlaczego to mówię.
- Szukałem cię – nagle przy moim boku pojawia się Calum, który kładzie dłoń na moich plecach, a po chwili doszedł do nas Luke.
Świetnie! Naprawdę, cudownie! Tego chcę, żeby chłopak, który mi się podoba, na moich oczach całował się ze swoją dziewczyną. Muszę jak najszybciej wyleczyć się z tego pieprzonego zauroczenia.
- Ja ciebie też – oznajmiam. – Idziemy?
- Jasne – uśmiecha się. – Cześć – mówi do nich i odwraca się, chwytając mnie za rękę.
Posyłam im blady uśmiech i ruszam za brunetem do jego samochodu.
Nigdy więcej nie chcę znaleźć się w tak niezręcznej sytuacji. To najgorsza rzecz na świecie.
- Poczekaj chwilę, muszę coś sprawdzić w bagażniku – mówi Hood i kieruje się na tył samochodu.
Sięgam do klamki, żeby otworzyć drzwi od strony pasażera i włożyć książki do środka, kiedy czuje obcą dłoń na moim łokciu.
- Jak się dzisiaj czujesz? – pyta Luke, świdrując mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Dobrze – kiwam głową i ze zdenerwowania oblizuję wargi.
- Serio? Nie musisz mnie okłamywać – Luke delikatnie się uśmiecha i wydaje się być wyluzowany w moim towarzystwie.
W tym momencie zaczynam rozumieć, że jeśli chcę przestać ciągle o nim myśleć i „odkochać się” powinnam przestać spędzać z nim czas, przestać rozmawiać, widywać się i wszystko, co jest możliwe. Po prostu odizolować się.
- Wiesz, co? To, co wczoraj się wydarzyło… Zachowujmy się, jakby nic się nie stało, dobra? Jakby tego nie było, okej? Nie chcę, żebyś przeze mnie musiał okłamywać swoją dziewczynę. Jeśli to jest jakiś problem, to nie musimy ze sobą rozmawiać – wzruszam ramionami, udając obojętną.
Bardzo trudno mi to przychodzi, ale staram się tego nie pokazywać.
- To nie problem. Sasha jest trochę zazdrosna, ale to tyle…
- Daj spokój – przerywam mu. – Nie chcę się wtrącać.
- Jeśli nie chcesz się ze mną zadawać, w porządku – odsuwa się. – Ale to nie zmieni tego, że muszę cię chronić i sprawić, żebyś była bezpieczna.
Te słowa sprawiają, że grunt usuwa mi się spod nóg. Nie mogę uwierzyć, że mówi takie słowa, do mnie. Do dziewczyny, którą zna zaledwie dwa tygodnie i nic do niej nie czuje.
Takie słowa powinien powiedzieć swojej dziewczynie. Ciekawe, czy to robi?
- Cześć, Luke – uśmiecham się do niego smutno i wsiadam do samochodu.

*


Siedzimy z Calum’em w kawiarni, jedząc na spółkę kawałek sernika, popijając mrożoną kawą. To wielka bomba kaloryczna, której normalnie bym nie zjadła, ale mam podły humor. A to wszystko przez Luke’a. Mąci mi w głowie. Mam sprzeczne emocje. Chcę mu ufać, ale nie wiem czy mogę. Czuję się niepewnie w jego towarzystwie i nie wiem, czego mogę się spodziewać z jego strony. Poza tym ma dziewczynę! To od razu sprawia, że wolę trzymać się na u boku.
- Kayla, słuchasz mnie w ogóle? – Calum pstryka palcami tuż przed moim nosem.
- Co? Tak – kiwam energicznie głową.
- Powtórz ostatnie zdanie – poleca.
- Chcę obronić wszystkie zagrożone gatunki wielorybów w oceanie śródziemnomorskim – żartuję
- Zabawne – prychna. – Co jest?
- Nic – odparłam od razu.
- O co chodzi z Luke’m? – pyta oblizując widelczyk.
- A o co ma chodzić? – zgrywam głupią i nabijam kawałek ciasta.
Czy on się domyśla? Błagam nie! Nie potrzebuję tego. Luke jest jego przyjacielem, pewnie wszystko mu wygada. Nie mam ochoty na to.
- Okej, możesz udawać, że nic między wami…
- Nie ma niczego między nami! – warczę.
Ten temat mnie frustruje. Niech on się nie wtrąca. Nie potrzebuje żadnego kazania, ani porady. Poradzę sobie z tym sama.
A Calum nie jest pieprzoną przyzwoitką. Niech się nie wtrąca w nie swoje sprawy.
Od razu tracę apetyt i z nerwów rozbolewa mnie brzuch. Mam ochotę wrócić do domu i schować się pod kołdrą.
- Wrzuć na luz – unosi ręce w geście obronnym. – Złość piękności szkodzi.
- Nienawidzę cię – warczę i wbijam widelczyk w kawałek ciastka.


*

Czekam na Nancy, aż wróci z pracy, żebyśmy razem mogły ugotować kolację. Równocześnie słucham muzyki na laptopie i przeglądam Facebook’a.
Ten dzień jest strasznie dziwny. Od początku do końca.
Nie mogę do końca uwierzyć w to, co powiedział Luke. Albo raczej w jego słowa. I do tego Sasha. Jest taka miła i wydaję się być przyjacielska. Gdybym nie wiedziała, że jest w związku z Hemmings’em to pewnie wyskoczyłabym z nią na kawę. Fakt, że są razem odtrąca mnie.
Wczorajszy dzień to norma w porównaniu z dzisiaj. Wczoraj zawiozłam na trening Ginger, a potem nawet dogadałam się z Ashton’em.
Właśnie! Obraz!
Pamiętam o tym, jak wczoraj Ginger napomniała, że uwielbia autora obrazu, który wisiał u nas w przedpokoju.
Wyjmuję słuchawki z uszu i zbiegam na dół. Ten obrazek to nie żadne arcydzieło. Zwykła martwa natura w ciemnych, nieprzyjemnych kolorach.
Poza tym jest oprawione w grubą, ciemnozieloną ramkę. Nie ma tu żadnego podpisu. Może jej się pomyliło? W każdym razie to dziwne.
Odchylam obraz od ściany i tam małymi literkami w dolnym rogu jest wypisany autograf. Czarnym tuszem widnieje napis: David Silver.
A kim, do cholery, jest David Silver? Przepraszam, ale czy Nancy jest jakąś wielbicielką beznadziejnych obrazów? Artystyczna dusza się w niej obudziła?
Jestem lekko zdezorientowana, ale również i zaciekawiona, więc postanawiam wyszukać jego nazwisko w Internecie.
Wracam na górę do swojego pokoju, gdzie jest o wiele cieplej, niż na dole. Wpisuję w Google imię i nazwisko autora, ale nie pojawia się żadna grafika. Są strony, ale nie mające nic wspólnego z malarzami.
Aż w końcu na dole znajduję link. Jest to strona internetowa pewnego liceum w Santa Monica. W zakładce opisane są zjazdy licealne sprzed kilku lat.
Jest dużo zdjęć. Imię i nazwisko tej osoby pojawia się na przełomie lat 2000/2001r. Jest tam zdjęcie grupowe przy ognisku.
Kolejno przyglądam się wszystkim twarzom, aż dostaję szoku.

W środku siedzi mój ojciec!


Elie: Ciągle zastanawiam się, dlaczego tylko trzy komentarze? Nie podobał wam się ostatni rozdział? Jeśli tak to możecie mi o tym powiedzieć, naprawdę. Po prostu smutno tak wchodzić na bloga od tygodnia i widzieć, że nic się nie kręci. 
Nie chciałam wracać do tego limitu, ale chyba będę musiała. Jeśli wy w ogóle chcecie dalej, żebym go prowadziła. 
Teraz pomyślicie, że jestem straszna! Przepraszam za tą notkę, ale chcę być z wami po prostu szczera. 
Miłego wieczoru <3

10 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ

sobota, 18 października 2014

Rozdział 8

Budzę się o godzinie dziewiątej, co jest do mnie niepodobne. Zanim wstaję z łóżka leżę jeszcze przez piętnaście minut w nim rozmyślając o ostatniej nocy.
Dlaczego Luke’owi tak zależało na „przebaczeniu”. Nie może przewidz
ieć przyszłości. Tym bardziej, czemu chcę się mną „opiekować”? Wiem, że się powtarzam, ale jak każdy inny człowiek potrafię zadbać o siebie sama. Nie potrzebuję ochroniarza. Jeśli on wymaga ode mnie zaufania to ja też tego wymagam. Chcę, żeby powiedział mi, dlaczego mnie strzeże, jak anioł stróż i jaki związek ma z tym Nancy? To by było zbyt proste, jeśli powiedziałby mi wszystko od ręki.
Kolejna sprawa. Ashton „Debil” Irwin. Po jakiego ciula włożył mi tą karteczkę pod wycieraczkę? Czy on też jest w to zamieszany? To bardzo możliwe. Luke wczoraj w rozmowie z Calum’em wspomniał, że Ashton i on znają Nancy.
Ciekawe, co by było gdybym wspomniała o nim przy śniadaniu?
Ashton chce mnie przed czymś uprzedzić? Czemu to musi być takie pogmatwane?
I Calum. Muszę przygotować na poranne przesłuchiwanie ze strony Nancy. Dlaczego palnął taką głupotę? Co za kretyn!
Postanawiam wstać z łóżka.
Ziewam i drapię się po głowie, schodząc po schodach do kuchni.
Nancy siedzi przy stoliku i pije kawę oraz przegląda coś w laptopie. Nalewam kawy do kubka siadam naprzeciwko niej w milczeniu.
Jestem niewyspana i nie wiem, co będę dzisiaj robić. Zastanawiam się, jak Leslie bawiła się na dyskotece. Jak na razie ja się nie wybieram na kolejną.
- A więc masz teraz nowego chłopaka? – pyta Nancy spoglądając zza monitora.
Kręcę przecząco głową i upijam łyk.
- Kayla, może nie jestem już taka młoda, jak kiedyś, ale wiem, co to znaczy kiedy wieczorem wychodzisz z kolegą i wracasz o pierwszej w nocy – patrzy na mnie wyczekująco. – Mam nadzieję, że jeszcze bez seksu, hm?
- Nancy! – bulwersuję się. – Calum nie jest moim chłopakiem!
Brunetka otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy dzwoni dzwonek do drzwi. Nie zamierzam podnosić się z krzesła. Ona nic nie rozumie, a ostatnie do czego szczęścia mi potrzeba to właśnie Calum Hood.
Nancy wstaje z krzesła i idzie przez korytarz od drzwi.
Kawa jest letnia i nie za bardzo mi smakuje, ale nie przeżyje dnia bez kawy. Tym bardziej, kiedy moje noce są nieciekawe. Nadmiar emocji sprawia, że nie sypiam dobrze. O ile w ogóle sypiam.
- Kayla, to do ciebie! – woła Nancy, przy drzwiach.
Wstaję z krzesła i obracam się w jej stronę. Podnoszę kubek do ust, żeby dopić do końca, ale kiedy widzę w drzwiach Cal’a, wylewam wszystko na swój dekolt.
- Kurwa! – warczę pod nosem.
Jego wprawia to w rozbawienie, ja jestem wściekła do kości, a Nancy karci mnie wzrokiem.
Wraca do kuchni i rzuca we mnie ścierką.
- Słownictwo! – upomina mnie i przenosi laptopa do salonu.
Pocieram szarą bokserkę ścierką i podchodzę do drzwi, w których stoi brunet.
No cóż… Jeśli poranek źle się zaczął to podobnie może być z całym dniem.
Czego on tu chcę? Czy nie należy mi się choć jeden dzień odwyku od ich kliki?
Jeden dzień! Od dwóch tygodniu mieszkam w Santa Monica i ani jednego dnia, który cały spędziłam w domu. Mogłabym poczytać książkę, oglądnąć film, cokolwiek! Nie jest mi to dane.
- Co tu robisz? – pytam, kładąc dłoń na biodrze.
- Chyba masz kiepską pamięć – krzywi się. – Mówiłem, że zabiorę cię na zakupy. Rekompensata za wczorajszą noc.
- Mówiłam to w żarcie – mamroczę obojętnie, chociaż jestem w szoku.
Czy on naprawdę jest w stanie spędzić ze mną dzień w centrum handlowym? To poważny krok, ponieważ ja mogę chodzić po sklepach cały dzień, a w sklepie spędzić godzinę.
- A ja nie – wzrusza ramionami. – Tamta spódnica była bardzo ładna, więc może powinniśmy poszukać nowej?
- Nie wiesz, na co się piszesz, Hood – wzdycham i wpuszczam go do środka.
- Dokładnie! – dodaje Nancy z salonu, kiedy przechodzimy obok. – Nawet ja z nią nie wytrzymuje. To samobójstwo pójść z nią na zakupy bez określonego celu. Ale czego nie robi się dla miłości…
- Nancy! – sykam, piorunując ją spojrzeniem.
- Ma pani świętą rację – zgadza się z nią Calum i obejmuje mnie w pasie.
Czy ty sobie jaja robisz? To wcale nie jest zabawne! Jeśli Nancy weźmie to na poważnie, to za niedługo zaprosi go na kolację, później wyjedziemy na wspólne wakacji i skończy się to ślubem. Nie chcę wyjść za mąż za Calum’a!
Morduję go wzrokiem. Dla niego to rozrywka!
- Więc, może kochanie – akcentuje mocno to słowo z przesłodzonym uśmiechem. – Pójdziesz ze mną na górę?
- Oczywiście – odpowiada mi tym samym.
Zaraz wybuchnę, przysięgam. Gdzie jest do cholery Leslie i czemu się nie odzywa?! Potrzebuję jej w tym piekle zwanym moim życiem. Nieznani mi ludzie czyhają na moje życie, Luke przeprasza mnie praktycznie za nic, a Calum bawi się, udając mojego chłopaka!
Weszliśmy do mojego pokoju i Calum od razu rzucił się na moje łóżko.
- Jakie miękkie! – wzdycha i układa dłonie pod głową.
- Teraz już możesz przestać zachowywać się, jak pajac – warczę i otwieram szafę. – Jak w ogóle możesz udawać mojego chłopaka przy Nancy! To nie jest zabawne do twojej wiadomości!
- Zawsze się tak denerwujesz? – pogrywa ze mną z cwanym uśmieszkiem.
- Nie prowokuj mnie, Calum – posyłam mu mordercze spojrzenie, odwracając się od szafy.
Ściskam koszulkę, którą trzymam w dłoni.
- Co ty mi możesz zrobić? – kpi ze mnie. – Jesteś drobna i niższa. Nawet palca mi nie skręcisz.
Czuję, jak krew buzuje mi w żyłach, czuję złość, która przejmuje nade mną kontrolę, czuję adrenalinę i chęć zabicia tego debila!
W mgnieniu oka łapię jego nadgarstki i pochylam się nad nim na łóżku. Wciskam jego ciało w łóżko, ale on nie wydaje się odczuwać bólu. Patrzy mi prosto w oczy, pewny i śmiały. Ja wykorzystuje swoją siłę, żeby się na nim wyżyć, aż w końcu słyszę, jak rama łóżka pęka.
Postanawiam odpuścić, kiedy orientuję się, że właśnie sama połamałam sobie łóżko.
W jego oczach widzę podziw. Złość opuszcza moje wnętrze, a na jej miejsce pojawia się zdezorientowanie i… To samo uczucie, kiedy szybko biegnę. Czuję się wypompowana z energii. Jakby mój zapas za szybko się wyczerpał.
Odwracam się do niego plecami i odchylam głowę do tyłu. Rozluźniam ramiona, które nagle stały się, jakby o tonę cięższe.
Nie mam zamiaru patrzeć na jego bezczelną twarz, więc po prostu ściągam z siebie bokserkę. Jestem ciekawa jego miny, ale nie odwrócę się przodem.
Zakładam biały top z długim rękawem, głęboko wyciętym dekoltem zaznaczającym biust i z odkrytym brzuchem.
Zaczynam szukać w czarnych dżinsów, ale przypominam sobie, że zostawiłam jej w łazience na suszarce.
Bez słowa zostawiam go w pokoju i zmierzam do łazienki. Ubieram obcisłe spodnie z wysokim stanem i przeczesuje włosy, układając je na lakierze do włosów.
Ponownie wracam do pokoju i tym razem siadam przy toaletce.
- Nie jesteś pod wrażeniem tego, co zrobiłaś? – pyta nagle, opierając się o ścianę przy wyjściu.
- Jestem – odpowiadam prosto i nakładam tusz do rzęs.
- I tyle? – docieka.
- To nie pierwszy raz, kiedy coś takiego ma miejsce – postanawiam wziąć go pod nóż. – Cal, nie jestem głupia. Wiem, że wydarzenie w klubie, wczoraj, wasza grupa, Nancy i moja rodzina, a szczególnie mój brat… Wiem, że to wszystko jest ze sobą połączone i nie musisz się bać o dyskrecje. Jeśli wszyscy tak bardzo boicie się Nancy, ona nic nie wie. Jeśli wy oczekujecie, że ja wam zaufam, wy musicie zrobić to samo i powiedzieć mi prawdę – mówię, a jego źrenice rozszerzają się z każdym słowem, które wypowiadam.
Spoglądam na jego lustrzane odbicie i wracam do makijażu.
- Nie chcielibyście, żebym dowiedziała się tego w inny sposób, prawda? Chyba, że wam nie zależy albo przynajmniej Luke’owi – dodaję i chowam kosmetyki do szuflady.
Zakładam przez siebie czarną listonoszkę i biorę do ręki moje stare Leonki.
Ubieram czarne Martensy i kieruję się do wyjścia.
- Problem w tym, że ta gra nie jest na twoich zasadach, Kay – Calum odzyskuje zimną krew. – Ani na naszych. Jednakże to od ciebie zależy, jak potoczy się przyszłość.
- Jakbyś nie mógł mi dać wskazówki. Komu mogę ufać, a komu nie? – proponuję.
- Osoby w twoim środowisku są dla ciebie. Możesz im ufać – zapewnia.
- Nie, jeśli osoba, która cię wychowała ukrywa przed tobą tyle tajemnic – wzdycham i wychodzę z pokoju.
- Kogo masz na myśli? Nancy? Dowiedziałaś się czegoś? – dołącza do mnie, kiedy ruszam do schodów.
- Coś za coś, Hood – uśmiecham się do niego złośliwie i zbiegam na dół.
Teraz już nie mam wątpliwości. To bardziej mnie motywuje do tego, żeby poznać prawdę. I czuję, że wplątuję się w coś niebezpiecznego, ale nie pozwolę sobie na życie w ciągłym kłamstwie. Czy tego chcą czy nie. Najpierw odnajdę mojego brata, a później dowiem się reszty.
Nancy nie zmieniła swojej pozycji, nadal siedzi na kanapie i przegląda coś w Internecie. To odpowiedni moment, żeby powiedzieć jej o złamanym łóżku.
- Nancy, musimy zamówić nową ramę do łóżka – oznajmiam jej, biorąc do ręki zielone jabłko ze stołu.
- Jak to? – unosi brwi, zdziwiona.
- Um… Calum wypróbował jego jakość dosłownie rzucając się na nie – wyjaśniam daleko mijając się z prawdą.
Oczy Nancy robią się, jak spodki. Mam nadzieję, że nie wzięła tego dwuznacznie, ale w tamtym momencie nie myślę o tym.
- Mogę za to zapłacić – proponuję brunet, widząc zakłopotaną minę kobiety.
- Oj przestań! – jęczę i pchnę go ku wyjściu.
Zostawiamy osłupioną Nancy w domu i kierujemy się do jego samochodu.
Jest to szarego koloru terenowa Toyota. Wygląda ładnie, ale dla mnie każdy duży samochód jest cudowny. Po prostu je uwielbiam!
Wsiadam na miejsce pasażera i zapinam pasy. Calum robi to samo.
- O co ci chodziło? – parska i wkłada kluczyki do stacyjki.
- Przestań chwalić się forsą. Nancy nie pracuje w barze szybkiej obsługi, stać nas na wymianę ramy łóżka – mówię mu.
- Nie chwalę się – odpowiada naburmuszony.
Przewracam oczami i podgłaśniam radio, kiedy słyszę muzykę do „Jenny from the block” Jennifer Lopez.
Zaczynam śpiewać na głos refren i ruszać ramionami w rytm melodii. Uwielbiam tą piosenkę, chociaż jest stara, a ja za bardzo nie przepadam za Lopez. W każdym razie jest ona moją ulubioną.
Calum zaczyna się ze mnie naśmiewać, ale ja nie przestaję śpiewać.
- Don't be fooled by the rocks that I got I'm still, I'm still Jenny from the block – Calum w końcu dołącza do mnie I kończmy na tym, że razem z J-Lo zdzieramy swoje gardła śpiewając jej hit.
Oboje się z śmiejemy z tego, co przed chwilą się stało. To niemożliwe, że Calum Hood potrafi być zabawny.
Mój śmiech jest szczery po raz pierwszy od kilku dni i to dzięki temu… Chłopakowi.
Nagle orientuję się, że nie jedziemy do centrum handlowego Santa Monica.
- Gdzie ty mnie tak właściwie wieziesz? – pytam, opierając głowę o szybę.
- Do Los Angeles – odpowiada zerkając na mnie.
Unoszę brwi zaskoczona, ale posyłam mu pełen zdziwienia wzrok.
Ciekawe, czy tak samo zachowuje się w towarzystwie chłopaków. A może oni są tak samo wyluzowani, jak on? W tym momencie nachodzi mnie myśl, co robi teraz Luke. I pierwsze, co przychodzi mi do głowy to to, że zajmuje się pewnie swoją dziewczyną.
Nie mogę pozwolić sobie na zepsuty humor. Nie dzisiaj. I nigdy.
- Tu jest zupełnie inaczej, niż w Nowym Jorku – zauważam podziwiając małe miasteczka i wsi.
Odsuwam szybę i pozwalam wietrze rozwiewać moje włosy. Nie jestem do końca przyzwyczajona do krótkich włosów, ale daję sobie jeszcze tydzień.
- Cieplej – odzywa się w końcu Cal.
- I życie wydaje się tu szczęśliwe – dodaję, patrząc w dal.
- A nie jest? – dziwi się brunet.
- Nie, jeśli nie masz rodziny i ciągle żyjesz w kłamstwie – spoglądam na niego znacząco.
- Wyluzuj, Nancy jest świetna. Poza tym masz Leslie i… - zawiesza głos na chwilę – mnie.
- Dlaczego akurat od teraz? – marszczę brwi.
- Przyznaję, z początku za tobą nie przepadałem – podejmuje. – Ale nie jesteś taka zła.
- Och, dzięki, Calum – udaję poruszoną i przykładam dłoń do klatki piersiowej. – Jestem ci wdzięczna!
- Wyczuwam ten sarkazm – przewraca oczami w moją stronę.


*

Nie wiem, co powiedzieć, kiedy orientuję się, że Calum parkuję na Rodeo Drive.
Nie należymy z Nancy do najbiedniejszych. Ona pracuje jako kosmetyczka. Robi paznokcie, przedłuża rzęsy i zajmuje się przekłuwaniem uszu. Zarabia przeciętnie, ale na pewno nie kokosy. Nie mogę pozwolić sobie na zakupy na Rodeo Drive, jedna bluzka przewyższa moje kieszonkowe.
Ciuchy są tutaj cudowne i przyznaję po raz pierwszy jestem na Rodeo Drive i od razu żałuję. Nie mogę tu nic kupić chociaż uwielbiam zakupy.
Calum jednak nie wydaję się być zrezygnowany albo, chociaż poruszony.
- Co my tu robimy? – pytam i wysiadam z samochodu.
Byłam pewna, że żartował, kiedy mówił, że zabierze mnie na zakupy. Teraz jestem w szoku. Faktycznie dotrzymuje słów.
- Niby jesteś taka mądra, ale nie rozumiesz prostych słów – przekomarza się.
- Przestań mnie wkurwiać – warczę pod nosem. – Nie chodzę na zakupy akurat tutaj. Nie możemy wybrać jakiegoś centrum handlowego?
- Teraz to ty mnie wkurwiasz – Calum łapie mnie za rękę i ciągnie mnie w stronę sklepu z pięknymi sukienkami. – Czego nie zrozumiałaś w zdaniu: „ Zabieram cię na zakupy”? Ukryty podtekst: „ Ja za nie płacę”.
- Nie potrzebuję, żebyś za mnie płacił – upieram się.
- Na litość Boską, Kay! – jęczy. – To przeze mnie podarłaś swoją spódnicę, postanowiłem to odpokutować. Powinnaś się cieszyć, że ktoś chce cię zabrać na zakupy i za to płacić!
Stoimy przed szklanymi drzwiami do butiku. Przechodnie patrzą się na nas, jak na wariatów. Dobrze, że tu nie mieszkam. Nikt nas nie zna.
- Wątpię, że cię na to stać – kładę dłoń na biodrze.
- Jeszcze mało o mnie wiesz – wzdycha i otwiera drzwi, po czym puszcza mnie przodem.
Sklep jest wielki i dwupiętrowy. Przeważa w nim biel. Pomieszczenie zajmują stojaki z ciuchami, komody i półki. Wszędzie widzę sukienki, buty i torebki. Istny raj. W gablotach leżą piękne biżuterie, jestem wniebowzięta.
Nie wierzę, że Calum’a na to stać. Czy jego rodzice to mafia? Czy on w ogóle ma rodziców?
Podchodzę do ściany, na której wiszą piękne koktajlowe sukienki.
Zaczynam je przeglądać. Każda jest piękna. Turkusowa, miętowa, różowa, czarna i złotawa. Są piękne, ale… Coś mi w nich nie pasowało. Może to dlatego, że to nie mój styl.
Calum patrzy na mnie pytająco i zaczyna ruszać w moją stronę.
- Są śliczne, ale zbyt… Idealne. Bałabym się je włożyć – oznajmiam, dotykając materiału jednej z niej.
- Już mówiłem, że cena…
- Nie chodzi o cenę – przerywam. – Przestań być takim materialistą. Chodźmy do innego sklepu, w którym będzie coś…W miarę normalnego.
- Oświeć mnie, Kayla – błaga.
- Spokojnie, wiem, gdzie to jest. Słyszałam o nim kilka razy – mówię mu i ciągnę go za rękę w stronę wyjścia. – Zaufaj mi.

*

W końcu jedziemy do sklepu również na Rodeo Drive. Trochę różnią się od tamtego, bo jest wyposażony w ciuchy casual’owe*, a tamten w stylu  ekskluzywnym i wieczorowym, jakbym miała  iść na galę MTV VMA. Natomiast ten sklep jest idealny. Znajdują  się w nim przeróżnego rodzaju spodnie, bluzki, koszule i kardigany.
Wpadam tam niczym huragan i porywam wszystko, co wpada mi w oko. Czarne skórzane ogrodniczki, biała koszula, czarne botki, koszulkę z Guns’n’Roses i brązowy kardigan.
Calum pomaga mi zanieść wszystko do przymierzalni. Jestem myśli, że zaraz oznajmi mi, iż nie zapłaci za to wszystko. Jednak tego nie robi. I tak nie pozwolę mu tego wszystkiego kupić, wystarczy mi jedna rzecz, resztę ja zapłacę.
Zakładam na siebie koszulkę z Guns’n’roses. Jest czarnego koloru z wycięciami po bokach.
Odsuwam zasłonę i pokazuję się chłopakowi, który siedzi na pufie przy ścianie naprzeciwko.
Brunet patrzy na bluzkę, po czym wstaje z pufy i znika w sklepie.
Opieram się o ścianę i czekam na niego.
Ciekawe, co teraz robi Luke? Może jest ze swoją dziewczyną? Czy ona wie, że on ma się mną „opiekować”? A jeśli tak to czy nie jest zazdrosna? Na pewno nie wie. Pewnie mu ciężko utrzymać to w tajemnicy przed nią skoro ją kocha.
Godzę się z tym, że mam pecha do facetów. Poza tym on na pewno nie myśli o mnie w ten sposób. Jego dziewczyna jest ode mnie o wiele ładniejsza.
A dlaczego to Calum nie może dbać o moje bezpieczeństwo? Od kilku dni mam z nim lepszy kontakt. Jest bardziej wyluzowany i dobrze się dogadujemy.
Wszystko jest za bardzo popieprzone i jeśli szybko nie dowiem się prawdy to wyląduje w wariatkowie.
Brunet w końcu wraca do przymierzalni i trzyma tą samą bluzkę, co mam na sobie tylko, że w rozmiarze męskim.
Uśmiecham się do niego mrużąco oczy i wpuszczam go do środka. Ten bez skrępowania zdejmuje z siebie T-shirt. Ma ładne, opalone ciało i kilka tatuaży.
Wygląda seksownie.
- Przestań się ślinić – parska śmiechem, patrząc na moje lustrzane odbicie i zakłada bluzkę.
- Chciałbyś – prycham.
Wyglądamy jak bliźniaki. Oboje mamy czarne dżinsy i tą bluzkę. To śmieszne, dlatego parskam śmiechem pod nosem.
- Bierzemy – oznajmia.
Zdejmuje z siebie koszulkę i wkłada swoją, po czym wychodzi.
Ja dokańczam przymierzanie reszty ciuchów i wszystkie mi się podobają. Sklep nie jest taki drogi, jak poprzedni, więc mogę pozwolić sobie na taki wydatek.
Wychodzę z przymierzalni z ciuchami pod pachą i zmierzam do kasy.
Podaję Calum’owi bluzkę, a za resztę ja płacę.
Hood zaczyna się ze mną kłócić, że to on mnie zabrał na zakupy i, że to on płaci. Nie zgadzam się z nim, więc dyskretnie podaję kasjerowi banknot.
Uśmiecham się przebiegle do Cal’a, kiedy chłopak za kasą pakuje mi ciuchy do reklamówki.
Zadowolona z dzisiejszego dnia wychodzę ze sklepu z uniesioną głową.


*

- Głowa mi pęka – jęczy Nancy i siada obok mnie na kanapie ze szklanką aspiryny. – Byli panowie i naprawili ci łóżko.
- Dzięki – uśmiecham się do niej.
Kładzie mi głowę na ramieniu i dołącza do oglądania Dr. House. Oglądałam już wszystkie sezony, ale uwielbiam ten serial.
Po powrocie do Santa Monica, Calum odwiózł mnie do domu i był na mnie zły za to, że nie pozwoliłam mu zapłacić za zakupy.
Kiedy tego nie zauważyłam on wsadził mi do kieszeni dwieście dolarów. DWIEŚCIE DOLARÓW. Sto za zakupy i sto na zakup ramy łóżka.
Oczywiście wydarłam się na niego, ale on po prostu wepchał mnie do własnego domu i zostawił mnie.
Godzinę później napisał do mnie, że zobaczymy się w szkole i dziękuje za udany dzień.
On za często podnosi moje ciśnienie.
- Trzeba zrobić zakupy – wzdycha Nancy i kładzie się na długości kanapy.
- Zrób mi listę to pójdę do Target’u – proponuję.
- Kup tylko kilka bułek, wodę i mleko – oznajmia.
- Okej – kiwam głową i wstaje z sofy.
Ubieram buty i zakładam na siebie szarą bluzę z Gap’a  i wychodzę.
Target znajduje się za rogiem. Przeklinam w myślach, kiedy orientuję się, że nie wzięłam żadnej siatki. Na szczęście zakupy nie są duże i zmieszczę je do swojej torebki.
Na dworze jest już ciemno a zegarek wskazuje godzinę dziewiątą.
Zakładam dłonie na piersi, kiedy czuję, jak wiatr mocno wieje. Na ulicy jest pusto. Widzę pojedynczych ludzi po drugiej stronie ulicy. Latarnie oświetlają pomarańczowym światłem jezdnie, a suche liście łamią się pod podeszwą moich butów.
Skręcam w prawo i spotykam się z neonem Target. Drzwi automatycznie się odsuwają, a ja wchodzę do ocieplonego marketu.
Biorę ostatnie bułki, jakie zostały,  mleko i wodę. Przy kasie nie ma nikogo, a ekspedientka rozwiązuje krzyżówkę.
Wyładowuje zakupy na taśmę i wyciągam portfel, kiedy kobieta zaczyna skanować produkty.
Chowam je do torebki i płacę za zakupy.
Wychodząc przechodzi mnie dreszcz. Mam ochotę wrócić do sklepu, chociażby dlatego, że jest tam o wiele cieplej, niż na dworze.
Nie lubię skoków temperatury w Santa Monica. Nocą jest zimno, a za dnia jest ciepło.
Ściskam pasek od torby i zaciskam zęby, po czym wracam do domu.
Nagle dostrzegam kogoś pod drzewem. Sylwetką przypomina faceta. Jest wysoki i… Przerażający. Nie wiem, co mam robić. Jeśli to jakiś bandyta? Skłaniam się do tego, żeby przejść na drugą stronę. Naprawdę zaczynam się bać.
Rozglądam się, czy żaden samochód nie jedzie i kieruję się w stronę przejścia.
- Zaczekaj – czuję, jak ktoś łapie mnie za łokieć.
Kamień spada mi z serca, kiedy rozpoznaję głos.
- Oszalałeś?! – krzyczę na niego. – O mało nie dostałam zawału.
Luke przewraca oczami i wsadza ręce do kieszeni.
- Słyszałem, że byłaś dzisiaj w LA z Calum’em – mówi i przygryza wargę.
Widzę w jego oczach niepewność. O co mu chodzi?
- Owszem – przytakuję i splatam dłonie na piersiach.
- Dobrze się bawiłaś? – pyta z lekką pretensją.
- Taa… - odpowiadam, lekko wzburzona. – To przesłuchanie? Zaczaiłeś się w krzakach, żebym zdała ci sprawozdanie z mojego dnia?
- Nie wiedziałem, co się z tobą działo – syczy chłodnym tonem. – Aż tak bardzo zaprzyjaźniłaś się  z nim?
- Sugerujesz, że nie powinnam mu ufać, czy, że nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać? Wyluzuj, jesteśmy tylko znajomymi. On jedyny chce złapać ze mną dobry kontakt, nie wspominając o reszcie. Nawet o tobie – warczę poirytowana.
- Jesteś strasznie głupia. Jemu wcale nie zależy na twojej przyjaźni, tylko na tym, żebyś wskoczyła mu do łóżka – parska.
Moje źrenice rozszerzają się do granic możliwości, ale staram się mu pokazać, że wcale mnie to nie rusza.
- Moim zadaniem – kontynuuje – jest zadbać o twoje bezpieczeństwo, ale nie będę wtrącał się w twoje prywatne życie. To tylko taka koleżeńska rada.
- Doprawdy? – uśmiecham się złośliwie. – W takim razie ja również mam dla ciebie koleżeńską radą. Zajmij się sobą i swoją dziewczyną. Jestem dużą dziewczynką i wiem, co robię. Nie wpłyniesz na żadną z moich decyzji, jeśli o to ci chodzi, Luke.
Patrzy na mnie z lekko rozchylonymi ustami. Luke zero, Kayla jeden.
Wspinam się na palcach, żeby dosięgnąć ustami do jego ucha.
- Dobranoc, Lukey – szepczę.

*casual – tu: styl casul’owy, styl na co dzień.


Elie: Wiem, że miałam dodać rozdział, kiedy pojawi się dziesięć komentarzy, ale nie wiem, kiedy dodam następny, bo mam trochę nauki, więc to będzie taki wcześniejszy prezent.
I co powiecie na Laylę? Chciałam dodać trochę dramatyzmu do tego rozdziału, ale nie wiem, czy mi się udało. A co z zakupami z Calum'em. Ja dosłownie też bym tak chciała. Mój chłopak chyba nie wytrzymałby ze mną na zakupach. 
A także! Stworzyła Twittera do opowiadania. Jest on w zakładce "TWITTER". Możecie do mnie pisać, ZAWSZE DAJĘ FOLLOW BACK i używajcie hashtagu #TouchOfDeathPL 
Czekam na wasze komentarze i opinie, co do rozdziału.
Kocham mocno! <3

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 7

- Oglądałaś kiedyś Nancy Drew? – pyta Leslie, kiedy przeglądamy sukienki w Zarze.
Wkładam słomkę do ust i upijam łyk truskawkowego shake’a.
- O co ci chodzi? – marszczę brwi, oglądając czarną spódnicę z dłuższym tyłem i krótkim przodem.
- Oglądałaś? – docieka, patrząc na mnie z politowaniem.
Kiwam głową zdezorientowana.
Leslie tymczasem wraca do przeglądania wieszaków i pijąc shake’a.
Gdyby ktoś mnie poprosił o opisanie Leslie powiedziałabym: „ Optymistka, zawsze rozgadana, serdeczna i… Dziwna”. Prawdopodobnie jest najdziwniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałam. Dlaczego? Ma swoje odpały i dziwne dni, w których wali coś od czapy albo po prostu wariuje. Wtedy jestem bardzo zaniepokojona.
- Pamiętasz tą scenę, w której Nancy szuka córki Dehlii Draycott? – kładzie dłoń na biodrze, a jej wzrok spoczywa na mnie.
Odchodzi od stojaka z wieszakami i staje naprzeciwko mnie.
Nie czeka na moją reakcję tylko kontynuuje:
- Wpisuje po prostu imię i nazwisko w wyszukiwarkę i dostaje adresy wszystkich kobiet mieszkających w Los Angeles. Może powinnyśmy zrobić to samo z twoim bratem. Możemy poświęcić na to weekend – proponuje.
- Leslie, jedyne co wiem to, że ma imię zaczynające się na literę „A”. Poza tym przyjęłam nazwisko Nancy. Nie wiem, jak moi rodzice mieli na nazwisko – wzruszam ramionami.
Jej pomysł jest świetny! To byłaby prosta droga do odnalezienia mojego brata. Problem w tym, że nie wiem, nawet, jak się nazywa. To zbyt proste dla prawdziwego życia.
- O mój Boże, to robi się coraz dziwniejsze – wzdycha. – Musimy dowiedzieć się, jak twój brat miał na imię i twój tata na nazwisko.
Popadamy na chwilę w zadumę, opadając na czarnych, skórzanych pufach w rogu pomieszczenia.
Mija sekunda, kiedy w tym samym momencie patrzymy na siebie i jednocześnie mówimy:
- Akt zgonu!
Przechodząca obok kobieta patrzy na nas, jak na ułomne dzieci.
- Musimy odnaleźć akt zgonu twojego ojca, żeby dowiedzieć się nazwisko. Później pójdzie, jak spłatka - klaszcze w dłoni Leslie.
Nie mogę się z nią nie zgodzić. To prosta droga do poznania prawdy. Gorszą częścią jest to, że nie wiemy, gdzie jest akt zgonu mojego taty.
- A przynajmniej gościa, który mnie wychował – poprawiam ją.
Cały czas zapominam o tym, że on tak naprawdę nie jest moim ojcem.
Leslie patrzy na mnie z niekrytym współczuciem, ale nie mówi nic więcej. Cieszę się z tego. Wie, kiedy powinna zamknąć buzię. Jest bardzo taktowna i uwielbiam to w niej.
Siedzimy przez chwilę w milczeniu. Muszę sobie wszystko poukładać. Moje życie przewróciło do góry nogami odkąd przeprowadziłam się do Santa Monica.
Co by było gdybym teraz mieszkała w Filadelfi. Nadal żyłabym w nieświadomości. Wolę być tutaj.
- Odłóżmy to na jutro. W końcu dzisiaj jest dyskoteka, a my nadal nie mamy sukienek – przypomina Less zdeterminowanym głosem.


*

Po kolejnej godzinie w sklepie w końcu znajduję coś co mi pasuje. Nie jest to sukienka, ale czarny komplet. Bluzka odsłaniał kawałek brzucha i ma zakryty dekolt oraz krótki rękawek. Spódnica jest z przodu wycięta, a z tyłu z ogonkiem.
Mam w domu pasujące do tego buty, więc cały strój mam przygotowany.
Leslie też jest zadowolona z zakupów. Wybrała granatowy kombinezon z krótkim spodenkami i górą bez ramiączek. Wygląda w nim bosko!
Wychodzimy ze sklepu z szerokimi uśmiechami na twarzy.
Zjeżdżając schodami na dół dostrzegam nowo otwarty salon fryzjerski. Od kilku dni nachodzi mnie ochota na zmienienie czegoś w sobie, ale nie wiem dokładnie, czego? Postawiłam tym razem na włosy.
Uwielbiam kolor, który mam teraz na włosach, ale tęsknię za czarnym odcieniem. Poza tym ostatnio jest ich o wiele więcej, a pogoda tutaj nie pozwala na utrzymanie tak długich włosów.
- Wejdźmy do tego salonu – proszę Leslie i nawet nie czekam na jej zgodę tylko ciągnę ją w stronę szklanych drzwi.
Salon jest prawie pusty oprócz kilku klientek.
Podchodzę do recepcjonistki i uśmiecham się do niej.
- Ma pani może wolne miejsce na teraz? – pytam uprzejmie.
- Co dokładnie chciałaby pani zrobić? – odpowiada mi uśmiechem.
- Skrócić i przefarbować – oznajmiam.
Leslie patrzy na mnie z szeroko otwartą buzią. Jest zaskoczona moją postawą, ale ja jestem gotowa zmienić wizerunek. Nancy na razie nie musi o tym wiedzieć.
- Akurat mam wolne miejsce – mówi i wychodzi zza lady. – Proszę za mną.
Oddaje torbę z zakupami Leslie i podążam za rudowłosą kobietą na koniec Sali.
Stajemy przy ostatni stanowisku. Tam poznaję fryzjerkę o ciemnej karnacji i czarnych włosach. Na grzywce ma różowe refleksy. Od razu ją lubię.
Siadam na czarnym fotelu i patrzę w swoje odbicie w lustrze.
W salonie jest duszno od ciągle działających suszarek oraz innych przyrządów, których nawet nazwy nie znam.
- Obciąć do kości obojczykowych – mówię fryzjerce, zanim zapyta. – I chciałabym wrócić do swojego dawnego koloru włosów.
Dziewczyna na około 27 lat mruga do mnie i zanurza dłonie w moich gęstych włosach.
Oblizuje dolną wargę i wskazuję głową na fotel przy myjkach.
Kiwam głową i ruszam w ich stronę.


*

Wizyta u fryzjera przedłuża się o godzinę, dlatego mamy mało czasu na przygotowanie się do dyskoteki. Leslie jest wściekła i podekscytowana za jednym razem.
Przez te dwie godziny rozmawiamy o najnowszych plotkach, filmach i serialach.
Tamilla, fryzjerka, okazuje się bardzo fajną osobą. Zabrania mi spoglądania w lustro, zanim nie skończy swojego dzieła. To sprawia, że bardziej nie mogę doczekać. Przed dwoma laty miałam długie do pasa czarne włosy.
Nie pamiętam, co mnie skusiło, żeby ją obciąć i przefarbować. Ale byłam dumna z efektu. Teraz będzie mi ich brakować, ale zawsze mogę do nich wrócić.
W końcu Tamilla kończy swoje dzieło. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, jak wyglądam.
- Jeśli ci się nie spodoba, to się powieszę – jęczy brunetka. – Przez długi czas nie miałam takiej roboty przy włosach.
Patrzę lekko przestraszona na Leslie. Ona skanuje wzrokiem moje włosy i szeroko się uśmiecha.
Musi być dobrze. Nie mogę wyglądać źle, już kiedyś miałam takie włosy. Tyle, że nie krótkie. Zawsze trzeba próbować czegoś nowego. Nie ma co!
Na „trzy, czte-ry” Tamilla odwraca mnie na krześle w stronę lustra.
Kiedy widzę swoje odbicie zamieram. Wyglądam dobrze. Może nawet lepiej. Włosy są kruczoczarne, ale lśniące, takie jak kiedyś. Są proste sięgają mi do kości obojczyka tak, jak chciałam. Wyglądam inaczej. Poważniej.
Kiedy miałam turkusowe włosy ludzie źle odbierali mój wygląd. Uważali mnie za wariatkę itp. Nigdy się tym nie przejmowałam.
- O mój Boże… - wzdycham pod nosem i zakrywam usta dłonią.
Jestem w szoku.
- Wyglądasz tak… Kobieco – wtrąca Leslie. – Ślicznie!
Ciekawe, co Nancy powie… Myślę, że szybko przyzwyczaję się do normalnego wyglądu. Na jakiś czas na pewno.
- Dziękuje – przytulam Tamillę na pożegnanie, kiedy płacę przy recepcji.
Ona jedynie uśmiecha się i mruga do mnie tak, jak na początku i idzie do następnego klienta.
Włosy są gładkie w dotyku i podobają mi się. Leslie też jest nimi zachwycona.
Wychodzimy z centrum handlowego i zmierzamy na parking, gdzie zaparkowałam samochód Nancy.
Ten dzień jest cudowny i nic nie może go zepsuć. Udane zakupy, wizyta u fryzjera i na koniec wieczoru szkolna dyskoteka. Może być coś lepszego?
Ciągle zastanawiam się, czy Luke i jego koledzy pojawią się na dyskotece. Nawet założyłam się o to z Leslie. Tak naprawdę po prostu chciałam, żeby Luke przyszedł. Może na początku nie zdobył mojej sympatii, a nawet mogę powiedzieć, że go nie lubiłam, ale teraz… Lubię przebywać w jego towarzystwie. Może to dziwne, ale prawdziwe.
Moje rozmyślania przerywa widok białej karteczki włożonej za wycieraczkę samochodu.
Mówiłam coś o dobrym dniu? Zapomnijcie, zawsze się mylę.
Less dostrzega to samo i patrzy z niepokojem na mnie. Wyjmuję się karteczkę i odginam jej pozaginane rogi.
- Nie szukaj prawdy na siłę. Sama cię znajdzie – czytam na głos.
Obracam się skanując wzrokiem parking, ale nie widzę nikogo podejrzanego.
O cholerę tu chodzi?
- Kto to napisał? – pyta Leslie, wyrywając mi kartkę z dłoni.
Nie oponuje tylko patrzę na nią w osłupieniu.
- Wybacz, Less, ale nie jestem pieprzonym medium – warczę.
- Jak zawsze opanowana – odgryza się słodkim głosem.
Najchętniej w tym momencie wystawiłabym jej środkowy palec, ale jestem pochłonięta tajemniczym ostrzeżeniem.
Kto mógłby chcieć mnie ostrzec? I dlaczego? Nancy? To bez sensu. Nie wie, że nadal szukam prawdy. A nawet jeśli się domyśla to nie ma bata, żeby włożyła to teraz. Przez cały dzień jest na szkoleniu i dopiero za godzinę wróci do domu.
Luke? Po co? Przecież on nic nie wie. Powiedziałam mu tylko o bracie i to wszystko. No chyba, że to chodzi mu o prawdę, o bracie. Ale… To bez sensu. Mam wrażenie, że to od kogoś, kto wie, że chcę dowiedzieć się czegoś więcej.
Może ta osoba wie wszystko. Może to ona mi to powie?
Mam mętlik w głowie, więc otwieram drzwi od samochodu i wsiadam do środka.
Opieram głowę o szybę i wzdycham głośno.
- To na pewno cię zainteresuje! – woła Leslie i wsiada do środka.
Patrzę na nią ze zmarszczonymi brwiami. Oczy świecą jej od podekscytowania.
Wręcz mi karteczkę, ale tym razem wskazuje palcem na małą literkę w prawym, dolnym rogu.
Jest bardzo mało widoczna, ale jest. Moje serce o mało nie wyskakuje z piersi, kiedy to widzę. To niemożliwe! A jednak!
Jedna litera, zmienia wszystko. „A” 

*

*

Przeglądam się w lustrze po raz ostatni, zanim postanawiam wyjść z pokoju i pokazać się Nancy.
Była w szoku, kiedy zobaczyła moje włosy, ale nie ukrywała zadowolenia. Powiedziała, że wyglądam pięknie. Wiedziałam, że jej się spodoba.
Mam na sobie czarny komplet z Zary i czarne botki na obcasie za kostkę. Są skórzane i specjalnie podziurawione w niektórych miejscach.
Usta pomalowane są na czerwono dla kontrastu. Na zewnątrz jestem gotowa, ale w środku… W całkowitej rozsypce.
Nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Komu mogę ufać, a komu nie? Kto mnie okłamuje, a kto nie? Kto chce mojego dobra, a kto nie?
Jestem zagubiona, a to mnie bardziej determinuje do tego, żeby poznać prawdę. I nie zamierzam na to czekać. Ktokolwiek mi to podłożył głęboko się musi mylić, myśląc, że go posłucham.
Otwieram drzwi i wychodzę z pomieszczenia. Na korytarzu, oparta o ścianę, stoi Nancy.
Włosy ma spięte w niedbałego koka, a ubrana jest w szare dresowe spodnie i różowy biustonosz sportowy. Zapisała się na fitness.
Taksuje mnie wzrokiem od głów do stóp. Uśmiecham się do niej i kładę dłoń na biodrze.
- Nie wypuściłabym cię tak ubranej, gdyby nie fakt, że to dyskoteka szkolna – wzdycha. – Wyglądasz… Cudownie. Ale faceci są nieobliczalni.
- W porządku – zgadzam się z nią. – Większość przystojnych licealistów jest zajęta.
Oprócz Luke’a, dodaje w myślach i od razu sprzedaję sobie mentalnego liścia.
Muszę się od niego odpędzić.
- Kay, jesteś dosłownie do schrupania, ale muszę już iść, za piętnaście minut zaczynam pierwsze zajęcia – podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek. – Powodzenia!
- Tobie też! – wołam, kiedy znika na schodach.
Wracam do pokoju po torebkę i telefon, po czym schodzę na dół.
Z Leslie zobaczę się dopiero na zabawie, a Nancy zabrała samochód. Jestem zmuszona iść do szkoły piechotą, ale nie przeszkadza mi to. Lubię wieczorne spacery.
Schodzę na dół i zakładam na siebie kurtkę, a następnie wychodzę z domu.
Na dworze jest już ciemno, a do tego wieje chłodny i nieprzyjemny wiatr.
Moje nogi tego nie zniosą.
Zagryzam wargę i ruszam chodnikiem w stronę budynku.
Nie wiem, jak wyglądają dyskoteki w Kaliforni, ale w Filadelfi nic specjalnego. DJ była katechetka, która puszczała hity z lat osiemdziesiątych, a na dyskotekę przychodziło około pięćdziesięciu osób ze wszystkich klas szkolnych. Brzmi do bani, czyż nie? I tak było. Raz przyszłam na tą „imprezę”. Nie więcej.
Zatrzymuję się, kiedy zdaję sobie sprawę, że na jezdni obok mnie zatrzymało się czarne Volvo.
Fala zimna oblewa moje plecy, a podbrzuszu czuję skurcz. Nikt mnie nie porwie. Nikt mnie nie porwie, powtarzam sobie to, jak mantrę.
Ale dlaczegóż to nie? Pusta ulica, zero żywej duszy. Może akurat czyha na mnie gwałciciel w samochodzie. Powinnam zapisać się na karate albo taekwondo.
Czarna szyba od strony pasażera się odsuwa, a ja zamieram widząc kierowcę.
Szok!
- Podwieźć cię? – pyta blondyn.
Podwójny szok.
- Jesteś niemową, czy głucha? – prycha Irwin.
Jego sarkastyczny styl mowy sprowadza mnie na ziemię i sprawia, że odzyskuje mowę i zimną krew.
Sprawdzam, czy nikt nie idzie, ale nadal jest pusta.
Wsiadam do środka i dziękuje Bogu, że to tylko Ashton, a nie jakiś cholerny gwałciciel. Może za dużo naoglądałam się CSI?
- Co tu robisz? – pytam, zapinając pas.
Chłopak płynnie włącza się do ruchu drogowego. Jestem pod wrażeniem jego spokoju. Luke wciskał gaz do dechy i nie uważał na licznik.
- To samo, co większość licealistów – odpowiada ironicznie. – Jadę na dyskotekę.
- A może to rekompensata za to, że o mało nie wybiłam ci zębów? – podsuwam chamsko.
On nie gra czysto, więc ja też nie.
Jestem po prostu zdziwiona. Od początku naszej „znajomości” on najbardziej nie pała do mnie sympatią. Na każdym kroku daje mi do zrozumienie, że mnie nienawidzi i cały czas dziwię się, co mu zrobiłam? Znamy się zaledwie dwa tygodnie. A w dodatku kilka dni temu przyłożyłam mu w gębę. Posunął się za daleko. Moja ręka słabo to zniosła. Przynajmniej pierwszego dnia. Tak, jak Luke mówił nazajutrz wszystko było z nią dobrze. Jestem pod wrażeniem regeneracji mojego ciała.
- Nie… Nie sądzę – rzuca z cwanym uśmieszkiem. – Jak ręka?
- Nie udawaj, że cię to obchodzi – odbijam piłeczkę.
- Zmiana image’u? – unosi brew.
Nie zbijesz mnie z tropu, Irwin. Nie tym razem.
Parkuje samochód na parkingu szkolnym. Jest prawie pełny, więc cudem znalazł miejsce.
Wysiadam z samochodu i ignoruje wścibskie spojrzenia innych uczniów.
Jak w każdej szkole plotki szybko się rozchodzą. Jako, że jestem nowa w szkole, a oni są „dziwakami” to wzbudza nie małą sensacje w szkole, że się z nimi zadaję.
W milczeniu wchodzimy do szkoły i kierujemy się schodami na drugie piętro do Sali gimnastycznej.
Po całej szkole rozchodzi się muzyka i czuć sztuczny dym. Przechodzimy przez korytarz między grupkami rozmawiających uczniów i stajemy w wejściu.
Muzyka jest strasznie głośna, więc z trudem cokolwiek usłyszeć.
Ale ja słyszę głos Ashton’a tuż przy moim uchu:
- Dostałaś moją karteczkę?
Moje ciało sztywnieje i jestem wytrącona z równowagi.
To oczywiste! „A”, jak Ashton. To nie musiał być mój brat. Popadam w paranoje. To, że mieszka w moim mieście nie znaczy, że o mnie wie.
Tylko, o co chodziło Irwin’owi? On przecież nic nie wie. Nie mam z nim nic wspólnego, wiem to. To ma być ostrzeżenie? A jeśli tak to przed… Czym?
Jeśli prawda sama do mnie przyjdzie to ktoś z mojego otoczenia musi znać całą prawdę. Nancy? To jeden z możliwych wyborów, ale nie śpieszy jej się do tego, żebym poznała prawdę.
Kto jeszcze? Nikt. On ze mną tylko pogrywa.
Ashton znika w tłumie bawiących się licealistów. Odgarniam włosy i wchodzę do środka.
Odpędzam wszystkie myśli związane z nim i odszukuję Leslie i Sophie.
Zajmuje mi to kilka minut, ponieważ ludzi jest naprawdę dużo. Jest dużo balonów i serpentyn. Kilka stołów z poczęstunkiem i rozstawiona scena na końcu Sali.
Szczerze mówiąc, muszę przyznać, że ta dyskoteka wydaję się o wiele lepsza, niż te w Filadelfi.
W końcu dostrzegam dziewczyny siedzące na pufach w kącie Sali, popijając poncz w czerwonych kubkach.
Witam się z nim całusem w policzek. Sophie chwali moją nową fryzurę, co poprawia mi lekko humor. Na pewno nie popełniłam błędu.
Postanawiamy iść potańczyć, ale najpierw kieruje się po poncz do stołu.
Biorę kubeczek i nalewam do niej niebieskiego płynu. Podnoszę go do ust, kiedy zauważam, kto wchodzi do Sali gimnastycznej.
We własnej osobie Luke Hemmings. Jego włosy są nienagannie ułożone, jak zawsze. Ma na sobie czarne dżinsy, koszulę w czerwono-czarną kratę i skórzaną czarną kurtkę. Podoba mi się jego styl i sprawia, że nie mogę oderwać od niego wzroku. Mimowolnie przygryzam wargę nadal patrząc na niego.
Wszystko jest idealne dopóki nie zauważam wysokiej blondynki, którą trzyma za rękę.
Szczęka opada mi mentalnie. Nie zauważam, kiedy Leslie pojawia się przy mnie.
- Nie wiedziałam, że ma dziewczynę – zauważa, marszcząc brwi.
Ja nadal patrzę na nich, jak witają się z jego kumplami. O tyle dobrze, że żaden z nich nie wygląda na zadowolonego jej widokiem.
- Ty nie… - mówi Less patrząc na mnie. – O nie! Kayla, nie możesz!
Skąd ona to wszystko wie? Przez jedno spojrzenie potrafi odszyfrować uczucia ludzi? Ona mnie naprawdę przeraża.
- Nie wiem, o co ci chodzi? – wzruszam ramionami i upijam łyk z kubka.
- Och, dobrze wiesz – mruży oczy. Jej wzrok jest świdrujący i sprawia, że czuję się niekomfortowo. – Podoba ci się Luke.
- Nieprawda – zaprzeczam żywo, chociaż obie wiemy, że to kłamstwo.
Podoba mi się. Luke mi się podoba i nie wiem, co z tym zrobić. Ma dziewczynę. Poza tym nie wydaję się, że jest mną zainteresowany. Zawsze to powtarzam. Z chłopakami idzie mi źle i chyba tak musi pozostać.
Mój wzrok ponownie odszukuje blondyna i jego towarzyszkę. Jest zgrabna wysoka i trzeba przyznać – przepiękna. Ma ciemne odrosty i falowane długie włosy. Pasują do siebie.
- I tak nie byłby ciebie wart – stwierdza. – Nie ma, co zawracać sobie nim głowy.
Chciałabym uwierzyć w jej słowa.

*

Siedzę już godzinę na pufie i obserwuje wszystkie tańczące pary. Leslie znika z jakimś chłopakiem i wiruje z nim na parkiecie. Ja tymczasem zastanawiam się, czy nie wrócić do domu, bo ta zabawa wcale mnie nie bawi.
Ciągle byłam myśli, że dzisiejszy wieczór będzie niesamowity i nigdy o nim nie zapomnę, ale wcale tak nie było.
Marnuje swój czas na dołowanie siebie coraz bardziej i coraz bardziej.
Postanawiam wziąć się w garść. Wstaję z pufy i już mam zamiar kierować się do wyjścia, kiedy przede mną pojawia się Calum.
Jestem zdziwiona jego widokiem.
- Wybierasz się gdzieś?- pyta z zadziornym uśmieszkiem.
- Um.. Do domu? – odpowiadam tym samym.
- Tak więc może ostatni taniec? – proponuje.
Calum wytrąca mnie z równowagi. Jednak z jakiegoś powodu sprawia, że uśmiecham się po raz pierwszy od godziny.
Przystaję na jego propozycję i ruszam z nim na parkiet.
Na scenie gra szkolny zespół, a główna wokalistka wykonuje utwór Rebeccki Ferguson „I Hope”.
Cal ma na sobie czarne dżinsy i popielatoniebieską koszulkę. Zawieszam swoje dłonie na jego szyi, a on kładzie swoje dłonie na mojej talii.
- Co zrobiłaś z włosami? – pyta uśmiechając się.
- Co? Nie podobają ci się? – unoszę brew z rozbawieniem.
- Podobają, nawet bardziej niż tamte – przyznaje.
Rozmowa jest luźniejsza, niż zwykle, kiedy wszyscy są w kupie.
Kątem oka widzę ponad ramię Calum’a, jak Luke przez ułamek sekundy patrzy na nas.
Nagle mina bruneta poważnieje.
- Musimy stąd iść – oznajmia śmiertelnie poważnym tonem i chwyta mnie za rękę.
- Co? Dlaczego? – nerwowo ściskam jego dłoń.
- Szybko! – pośpiesza mnie i żwawym krokiem przeciska się między tańczącymi ludźmi.
Nie wiem, co się dzieje, ale intuicja podpowiada mi, żebym szła za nim.
Zaczynam się denerwować, a moje ciało pokrywa gęsia skórka.
Praktycznie wybiegamy z Sali gimnastycznej i kierujemy się w stronę schodów przeciw pożarów.
Czarne myśli kłębią mi się w głowie i jestem cholernie przestraszona. Nie mogę wydusić z siebie ani słowa, więc jedynie robię to, co każe mi Calum.
Nagle słyszę, jak ktoś za nami biegnie, ale kiedy się odwracam nikogo nie widzę. Jestem pewna, że to mężczyzna za nami podąża. Czuję, że jest coraz bliżej, aż w końcu kiedy po raz kolejny się odwracam widzę go.
Jest wysoki i dobrze zbudowany. Jedyne, co mogę zobaczyć w tych ciemnościach to jego przerażające bursztynowe oczy, które sprawiają, że zaczynam piszczeć.
- Cicho! – Calum  w ułamku sekundy podnosi mnie na swoich plecach i kontynuuje bieg.
Trwa to chwilę, kiedy znajdujemy się na dachu szkoły. Chowamy się za jednym z kominów w rogu.
Chwilę potem gość, który nas ściga otwiera kopniakiem drzwi i z furią przeszukuje powierzchnię.
Kiedy się odwraca w drugą stronę, Calum łapie za rąbek mojej spódnicy.
- Oderwij to – nakazuje.
- Żartujesz? – parskam. – Za każdym razem, kiedy się spotykamy mamy niszczyć swoje ulubione ciuchy. Dzisiaj to kupiłam!
- Dobrze, dobrze – rzuca pospiesznie. – Odkupie ci nowe tylko to urwij.
Jestem pod wrażeniem jego determinacji, ale wierzę mu. Odrywam kawałek materiału i podaje mu.
Brunet wykorzystując nieuwagę napastnika przesuwa materiał na sam kraniec dachu. Moje oczy są, jak pięć gorszy. Calum naraża się, ponieważ w każdym momencie ten psychopata może się odwrócić i kto wie, co z nami będzie?
I wtem moje najgorsze obawy się spełniają.
Mężczyzna głośno oddychając odwraca się w naszą stronę, a Cal w ostatniej chwili chowa się za kominem.
Już po nas. Zrzuci nas z dachu. Umrę zrzucona z dachu, a nie upadając z szybu wentylacyjnego. Przeprowadzając się do Santa Monica nie wiedziałam, że moja psychika tak bardzo na tym ucierpi. W tym momencie trzęsę się ze strachu, a nie z zimna.
Napastnik podchodzi do dachu i podnosi skrawek mojej spódnicy, po czym go obwąchuje. To jakiś fetysz?
Spogląda na ziemię z dachu i widocznie wkurzony mamrocze coś pod nosem.
- Kurwa! – krzyczy, po czym rzuca materiałem i skacze z dachu.
Wstrzymuję oddech i podnoszę się ze swojego miejsca. Jestem przestraszona, zdezorientowana i chcę, jak najszybciej znaleźć się w domu. Chyba zaraz się rozpłaczę.
W tym momencie Calum w milczeniu przytula mnie do siebie.

*

Co ja robię w jego samochodzie? Dochodzi pierwsza, a Nancy na pewno odchodzi od zmysłów. Do tego telefon mi się rozładował i nie mam z nikim kontaktu. A co z Leslie? Czy ona żyję? Jestem kłębkiem nerwów i nawet nie doszłam do siebie po tym, co się stało na dachu.
Ten mężczyzna szuka mnie, ale skąd wiedział, że tu będę? I jak… Pachnę?
Skąd Calum go zna? I dlaczego mi pomógł? Czy gdybym była w tej samej sytuacji z Michael’em albo Ashton’em oni zrobiliby to samo? Bo Luke na pewno. Co łączy tych chłopaków ze mną i co wiedzą oni, a czego ja nie?
Czy wszyscy mnie tu musza okłamywać?!
- Musimy podjechać jeszcze na stację i odwiozę cię pod sam dom – obiecuje Calum i skręca na stację benzynową.
- Jasne – rzucam cicho i naciągam rękawy jego bluzy.
Wysiada z samochodu. W tylnym lusterku widzę, jak podchodzi do samochodu, który stoi z tyłu. A z niego wysiada Luke.
Chłopcy zaczynają ze sobą zawzięcie dyskutować, ale mimo mojego dobrego słuchu słabo ich słyszę.
Uchylam minimalnie okno i przystawiam głowę do okna.
- Co ty odpierdalasz? – warczy Calum.
Jednocześnie obserwuję ich w lusterku.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że wejdą na teren szkoły – broni się Luke. – Miałem ją na oku, ale…
- Ale, co? To nie moje zadania tylko twoje. Nie jestem niańką, okej? – brunet jest wyraźnie zirytowany postawą swojego kolegi.
- Nikt ci nie kazał tego robić! – naskakuje na niego Luke.
- No pewnie! – rzuca sarkastycznie Hood. – Najlepiej było ją tam zostawić na pastwę tego imbecyla!
- Jestem pewien, że poradziłaby sobie z nim – Luke nadal obstawia przy swoim.
Bez wątpienia chodzi im o mnie. Ale nadal jestem zagubiona. Dlaczego Luke miał mieć mnie „na oku”? Co to ma znaczyć? Poza tym kim są „oni”? Zadaniem Luke’a jest pilnowanie mnie? Ale to nie ma sensu. Przed czym?
Albo przed kim? A może on mnie nie pilnuje tylko… Chroni? Wtedy w „Dark Night”, potem w szkole. Był pod moim domem. Pilnuje mojego bezpieczeństwa.
- Może jest wyjątkowa, ale nadal w połowie. Powinna poznać prawdę – stwierdza Cal.
- Nancy by nas zabiła, dobrze o tym wiesz! Poza tym trzeba byłoby to omówić z Ashton’em w końcu on też ma coś do powiedzenia w tej sprawie – Luke drapie się zakłopotany po karku.
- Zabiłaby ciebie albo Ash’a. Mnie i Michael’a nie zna, więc…
Nie, nie, nie! Czy to wszystko jest ze sobą powiązane? Kłamstwa Nancy, oni i te wszystkie dziwne wydarzenia?
- Idę kupić coś do picia, możesz z nią pogadać – wzdycha brunet i kieruje się do sklepu.
Luke patrzy na swoje przyjaciela.
- Dzięki, Cal! – woła za nim, ale tamten się nie odwraca.
Luke przygryza wargę i rusza w stronę auta w którym siedzę. Zamykam szybko okno i staram się przybrać naturalną pozę i w tym samym momencie zamaskować wszystkie emocje na twarzy.
Blondyn otwiera drzwi od strony kierowcy i wsiada do środka. Czuję się niepewnie, nie wiem, co powie.
W jego towarzystwie zawsze czuję się inaczej, a teraz kiedy wiem, że on naprawdę mi się podoba, jest o wiele gorzej. Ciekawe gdzie jego dziewczyna?
Z nerwów strzelam palcami.
- Ugh, nie znoszę tego dźwięku – mruka i powstrzymuje śmiech.
To tak na rozładowanie emocji, panie Hemmings?
Ma cudowny uśmiech, nie można zaprzeczyć. Chciałabym do niego dołączyć, ale jestem za bardzo wstrząśnięta wydarzeniami tej nocy.
- Przepraszam, że nie było mnie przy Tobie, kiedy to się stało. I chciałabym móc wszystko ci wyjaśnić, żeby było jasno, ale nie mogę, więc proszę cię jedynie o to, żebyś mi zaufała. To teraz liczy się najbardziej – mówi, patrząc mi prosto w oczy, aż czuję się niekomfortowo.
- Dlaczego mnie za to przepraszasz? – próbuję pociągnąć go za język. – Każdemu mogło się zdarzyć, a to, że Calum był ze mną to jedynie przypadek.
- To fart, że był z tobą – przyznaje. – Bo to ja powinienem sprawić, żebyś była bezpieczna.
- Potrafię sama o siebie zadbać – bronię się.
On w odpowiedzi jedynie się śmieje. Co w tym zabawnego? Może nie chodzę na samoobronę, ale umiem przyłożyć, jeśli potrzeba. Świetnym przykładem jest Ashton. Mogę nawet zaryzykować połamaniem palców, ale obronię się.
- Wybaczysz mi? – pyta.
Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo mu na tym zależy? A co jeśli Nancy go wynajęła, żeby mnie pilnował? Nie to głupie. Ale musi być jakiś powód dla którego się znają.
Jestem zbyt zmęczona, żeby to drążyć.
- Oczywiście – uśmiecham się do niego.
Przytul mnie, proszę w myślach. Nie robi tego. Przecież ma dziewczynę. Tak więc, dlaczego chce mojego bezpieczeństwa? Za dużo tu sprzeczności.


*

Calum zatrzymuje pojazd pod moim domem. Światła w środku się święcą, więc Nancy na pewno czeka. Z jednej strony jest przykro, ponieważ to moja wina, a z drugiej opieprzy mnie za to, że włóczę się do tej godziny. Mój limit to północ.
Jest piętnaście po pierwszej. Ale to najlżejsza sprawa tego wieczoru.
Jazda odbyła się w milczeniu. Moja głowa pęka od natłoku informacji, które muszę sobie uporządkować.
- Dzięki – mówię mu i odpinam pasy.
- Nie ma sprawy – wzrusza ramionami.
Wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę drzwi. Przygotowuję jakąś historyjkę idąc po schodkach na werandę. Cokolwiek by to było, ona będzie wiedziała, że kłamię.
Cholera jasna, wpakowałam się w niezłe gówno!
Ledwie otwieram drzwi, kiedy widzę, jak Nancy wstaje od stołu i miną wściekłego buldoga i zmierza w moją stronę.
- Kayla masz poważne kłopoty! – wrzeszczy.
- Ja…
- To moja wina, pani Banks – przerywa mi głos Calum’a, stojącego tuż za mną. – Zabrałem Kaylę na spacer, kiedy skończyła się dyskoteka i poszliśmy na plaże. Trochę się zasiedzieliśmy.
Mina brunetki łagodnieje, ale ja robię się wściekła. On właśnie dał jej do zrozumienia, że byliśmy na randce. Dziękuje Calum!
- Zdarza się, mam nadzieję, że dobrze się bawiliście – mówi z ciepłym uśmiechem na twarzy.
To się nie dzieje naprawdę. Hood masz przejebane!
Nancy wraca do kuchni, a Calum odwraca się do wyjścia. Piorunuję go wzrokiem, bo brakuje mi słów.
- Dobranoc Kayla – szepcze. – Dobranoc pani Banks!
- Kolorowych koszmarów, Calum – cedzę przez zęby i zamykam za nim drzwi.


Autorka: Jesteście cudowne! Naprawdę Was ogromnie kocham i dziękuję za to wsparcie i motywację.
Niespodziankowy rozdział dla was za te miłe komentarze. 
Co sądzicie o tym, że Luke ma dziewczynę. I zdarzeniu na dachu? 
Uwielbiam "Laylę", ale jaki macie pomysł na Calum'a i Kaylę? Czekam na odpowiedz w komentarzach. 
Do następnego kochane! <3

10 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ